Moim skromnym zdaniem mogłyby istnieć futrzane smoki.
Jako że od około sześciu lat rysuje smoki (albo inaczej- próbuję narysować smoka), nudzi mi się ciągle rysować im łuski. Rysowanie smoków polega na wyróżnianiu ich spośród tłumu innych smoków. A nie da się tego dokonać rysując ciągle łuski. Dlatego inni rysują niektórym smokom futro, grzywy, puchate pędzelki na ogonach lub gęste futro na kostkach (z tego, co mi się wydaje u koni nazywa się to szczotkami). Chyba, że tylko ja używam futra dla wzbogacenia gadzin. No cóż i tak moje rysunki są trochę ”kontrowersyjne”, bo moje gadziny (w większości) raczej wyglądają jak gady ssakokształtne z ptasimi lub nietoperzymi skrzydełkami.

Do tego futro nadaje się do przedstawiania smoków w innych środowiskach niż te ciepłe. Łuski kojarzą się głównie z ciepłolubnymi stworzeniami, więc jeżeli chcemy stworzyć gadzinę zamieszkującą śnieżne krainy, warto użyć futra. Smok z łuskami w otoczeniu zasp wyglądałby moim zdaniem biednie i…. nienaturalnie. Jeżeli oczywiście można tak powiedzieć o mistycznej bestii.

Poza tym grzywa dodaje taki dziki wygląd.
U smoków Azjatyckich też rośnie zwykle bujna grzywa na łbie, więc futro u smoków nie jest takim nowatorskim sposobem ich przedstawiania.
Za wszelakie powtórzenia i błędy ortograficzne przepraszam, ale kot siedzi mi na kolanach, a słownik jest w innym pokoju. Takie to życie.
